Korea Północna – efektowny blef, czy realne zagrożenie?

Przeprowadzona miesiąc temu próba ładunku wodorowego rzuciła zupełnie nowe światło na północnokoreański program rozwoju broni masowego rażenia.

O ile bowiem prowadzone na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat „próby” mogły być (i najpewniej były) po prostu detonowaniem odpowiedniego ekwiwalentu ładunków wybuchowych, odpowiadających mocy rzekomego ładunku atomowego, o tyle zasymulowanie detonacji ładunku wodorowego o mocy szacowanej na 120000-150000 ton trotylu jest nieprawdopodobne nawet w przypadku państwa takiego jak KRLD.

W niebezpieczną fazę zaczyna również wchodzić program rozwoju pocisków balistycznych. Chociaż w dalszym ciągu są bardzo zawodne i oparte w głównej mierze na przestarzałych technologiach wywodzących się ze swoich radzieckich pierwowzorów, nie sposób nie zauważyć istotnego postępu jaki dokonał się na tym polu na przestrzeni ostatnich miesięcy. O ile wcześniej odpalano głównie kilkudziesięcioletnie pociski pamiętające czasy ZSRR, o tyle obecnie coraz więcej z nich stanowią konstrukcje opracowane przez Północ.

Powyższe rodzi dwa podstawowe pytania. Po pierwsze kto przyczynił się skatalizowania projektów Pjongjangu poprzez dostarczenie odpowiedniej wiedzy oraz technologii. Po drugie w jaki sposób powinna zareagować społeczność międzynarodowa – w przypadku Korei Północnej nie mówimy bowiem o „zwykłym” kraju. Odizolowany od reszty świata reżim Kim Dzong Una jest całkowicie nieprzewidywalny, a niewydolna gospodarka i powszechne ubóstwo (w tym klęski głodu nawiedzające ten kraj co jakiś czas z powodu słabo rozwiniętego rolnictwa, któremu dodatkowo nie sprzyjają warunki naturalne, połączone z autarkicznymi dążeniami jego władz) mogą w każdej chwili stać się przyczyną nieodpowiedzialnych posunięć, w tym – czego nie można wykluczyć – sięgnięcia po nowy, atomowy argument.

Zaskakuje przy tym fakt braku zdecydowanej reakcji międzynarodowej w obliczu ujawnianych od lat informacji na temat działań związanych z rozbudową rozrośniętej do granic absurdu armii tego stosunkowo niewielkiego kraju – prace nad przystosowaniem przestarzałych, poradzieckich (teoretycznie przeznaczonych do złomowania w koreańskich stoczniach) okrętów podwodnych do przenoszenia rakiet balistycznych trwały w KRLD od dłuższego czasu, podobnie jak ignorowanie zakazu rozwoju broni masowego rażenia.

Trudno wyrokować, czy tak pobłażliwe potraktowanie problemu wynikało z lekceważenia (zresztą w pewnym stopniu uzasadnionego, biorąc pod uwagę poziom technologiczny reprezentowany przez to państwo jeszcze kilka lat temu) jego potencjału w zakresie pozyskania takich zdolności, czy też przyczyniły się do niego rozgrywki polityczne w obrębie Półwyspu Koreańskiego prowadzone przez najważniejszych aktorów globalnej sceny politycznej. Pewnej jest natomiast, że kombinacja głowić jądrowych, pocisków balistycznych i okrętów podwodnych (nawet, jeżeli anachronicznych) stanowi zabójczą mieszankę, mogącą pozwolić na wykonanie niespodziewanego uderzenia w dowolnym zakątku globu. To natomiast stwarza realne zagrożenie dla dotychczasowego ładu międzynarodowego i interesów większości państw.

Previous post Silniki elektryczne – wielka rewolucja w motoryzacji?
Next post Zanieczyszczone środowisko staje się coraz większym problemem